Informacje



Jestem avatar Qbuss z miasta Tychy i nie lubię deszczu.
57297.50 km wszystkie kilometry
4297.14 km (7.50%) w terenie
87d 01h 58m czas na rowerze
26.78 km/h avg

Kategorie

Komunikacja miejska.138   Na góralu.496   Na szosie.586   Najciekawsze.7   Orbitrek.24   Serwis.23   Test.5   Towarzysko.5   Z rodzinką.3   Zawody.19  

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Znajomi

Moja stajnia

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Qbuss.bikestats.pl

Archiwum

Puchar Równicy

Niedziela, 13 maja 2012 | dodano:14.05.2012 | linkuj | komentarze(2)
Kategoria Na góralu, Zawody
  dziś wykręciłem:
104.38 km
0.00 km teren
04:25 h
23.63 km/h
58.00 vmax
*C
HR max(%)
HR avg(%)
m kcal
No i stało się, ledwie 3 miesiące temu rozpocząłem swój pierwszy sezon szosowy, a już wystartowałem w maratonie. Z tego względu jednak moim celem nie było zajęcie jakiegoś dobrego miejsca, ale:

1. przejechanie całej trasy
2. nie zajęcie ostatniego miejsca

Do Ustronia wybraliśmy się w 4, jechaliśmy na 2 samochody. Przyjechaliśmy o 8, było jeszcze dość pusto, w sam raz przygotować siebie i sprzęt, odebrać numery startowe itp. Godzinę później na ustrońskim rynku już jest tłum.

Start o 10:00, runda honorowa za pilotem, potem premia górska na Równicy. Na starcie temperatura rzędu 20 stopni, parno. Ponieważ ustawiłem się z kolegami z przodu, na samym początku daję się wyprzedzić jak największej liczbie osób, by mieć spokój. Na podjeździe na Równicę peleton się rozciąga, ja wyprzedam sporo zawodników, łącznie z 2 kolegami (Adamem i Markiem) i znajduję swoją pozycję w stawce. Już pod szczytem Równicy widać, że prognoza się sprawdzi (zapowiadano gwałtowne ochłodzenie i deszcze). Wjeżdżamy w chmury, widoczność spada może do 50 m. Swoją drogą niesamowity efekt. Z Równicy zjeżdżam ostrożnie, zakręty są ostre, na dole kilkuset metrowy odcinek bruku - tragedia.

W ciągu pół godziny temperatura spada do 10 stopni, zaczyna padać. Dochodzę jakąś grupkę kolarzy i trzymam się z nimi przez dość długi czas, w końcu gdzieś na podjeździe za Ustroniem odjeżdżam, jadę do Skoczowa sam, ktoś znów mnie dogania, jedziemy w kilka osób. W międzyczasie zaczyna się ulewa, robi się tak zimno, że muszę się zatrzymać i ubrać kurtkę.

Na rundzie w Kisielowie krystalizuje się skład grupy, z którą będę się trzymał dłuższy czas. Runda całkiem niełatwa, interwałowa, sporo podjazdów, może niezbyt stromych, ale sama ich liczba daje mi w kość. Na zamknięciu 1. rundy dostajemy informację, że z powodu pogody jest już zjazd na metę. Dzięki Bogu, bo warunki do jazdy są tragiczne. Pomijając zimno, deszcz utrudnia jazdę, jest ślisko, hamulce przestają działać jak należy, kiepskiej jakości asfalt i zalegający na nim żwir nie ułatwiają sprawy - miejscami robi się po prostu niebezpiecznie. Zjeżdżamy z rundy, kierujemy się więc w stronę Goleszowa, a później masakrycznego podjazdu na Budzin, na którym to nie udaje mi się zredukować biegu, chcę się wypiąć, ale padam i zaliczam piękne kolarskie szlify na prawej nodze. Jest zbyt stromo, by się wpiąć, muszę prowadzić rower aż do wypłaszczenia.

Dalej zjazd do Cisownicy. Bardzo niebezpieczny, ja jadę z łapkami na klamkach, zjeżdżam powolutku, obok drogi mijam kolarza przykrytego kocem termicznym, zaraz mija mnie karetka, nie wiem co się stało, wyglądało poważnie. Deszcz nie ustaje, teraz chcę tylko dojechać do mety i mieć to z głowy. Ale gdy zaczynam podjazd pod Równicę łapie mnie skurcz w lewej nodze, nie mogę jechać, muszę zejść, odpocząć chwilę. Wyprzedza mnie jeden zawodnik (na czerwonym Specu, jechałem z nim kawał trasy - w tym przez Budzin). Jakoś tak się złożyło, że później długo nikt nie jechał, próbuję podjeżdżać, ale po pewnym czasie znów to samo - w końcu jakoś wtaczam się na szczyt, dostaję medal, ciepłą herbatę, częstuję się słodyczami. Jest lodowato, nie czuję stóp, trochę odpoczywam i staczam się do centrum Ustronia. Udało się.

Cieszę się, że nie zawiódł mnie sprzęt. Nawet nie złapałem gumy, jedynie zawiodła mnie głowa i zapomniałem wyregulować przerzutkę - tylna działała nieprecyzyjnie, raz nie zmieniała biegu, raz zmieniała o dwa, a podczas jazdy już nie chciałem się bawić w regulację. Napęd dostał mocno, deszcz + piach/żwir na pewno mu dobrze nie zrobiły, to samo można napisać o hamulcach. Ale mimo to dojechałem bez awarii.

Dystans to ok. 95 km, reszta to końcowy zjazd do Ustronia z mety, podczas którego cały czas trzęsę się z zimna. Organizacja bardzo dobra, skrzyżowania były zabezpieczone przez OSP, oznakowanie trasy ok. Bufet był, ale nie skorzystałem - do picia musiałem się zmuszać, a i żywności miałem spory zapas, nawet został mi jeden batonik.

Fotek nie robiłem, mam tylko kilka ze startu, które pstrykaliśmy sobie komórkami, może dostanę jeszcze jakieś od Marka, to dodam.


Ja © Qbuss



Adam © Qbuss



Start © Qbuss




Poniżej będę dodawał linki do stron z fotkami z maratonu (może gdzieś jestem, mój nr przedni to 232, z tyłu B 33):

Galeria na stronie miasta Ustroń
Galerie na stronie Road Maraton
</iframe>">Relacja wideo




A oto mapka trasy.




Nie będę się chwalił miejscem, bo nie ma czym:) Ostatni nie byłem ani w open ani w swojej kategorii, dojechałem szybciej niż Marek i Adam, do Darka miałem bodaj 11 minut straty. Aż około 40 zawodników nie ukończyło maratonu, więc sam fakt, że dojechałem, czyni mnie zwycięzcą. Pamiątka jest, pierwsze doświadczenia w maratonie szosowym też. W sumie jest OK :)


komentarze
Qbuss | 08:12 wtorek, 15 maja 2012 | linkuj Tak, było niesamowicie ciężko, a to głównie za sprawą nagłej zmiany pogody. Ja się cieszę, że dojechałem bezpiecznie do mety. Potraktowałem to głównie jako solidny górski trening, bo podjazdów było za trzęsienie. W lipcu chcę jechać na Pętlę Beskidzką, może wtedy pogoda dopisze:)
sirmicho
| 06:37 wtorek, 15 maja 2012 | linkuj Skoro jest ok to gratuluję. Z opisu wybika, że to był niezły horror. No i podjazdów rzeczywiście całkiem sporo.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa egoto
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]