No i jednak zrezygnowałem z wczorajszego wyścigu. I nie żałuję, bo szkoda sprzętu na takie warunki. Jedyny efekt uboczny był taki, że dziś miałem ogromną nadwyżkę energii. Trenowałem pod Równicę, której nie pojechałem, i musiałem choć trochę jej spożytkować. Na ustawce łącznie tylko 4 osoby, ja, 2 Adamów i przypadkowo nowy kolega-szosowiec się podłączył pod nas. Trasa - Płaza. Ciągnąłem prawie cały czas i kilkukrotnie urywałem się, ale jechaliśmy bardziej towarzysko, więc zawsze czekałem na resztę. Gdybym jechał sam pewnie pojechałbym ostrzej. 


Dziś już wszystko zaczyna wysychać, ale w lasach drogi jeszcze wilgotne. Niesamowita duchota po tych deszczach, ciężko się podjeżdżało.


Z dobrych wieści - wybudowali wreszcie nowy most na Przemszy, więc nie ma już obaw o jakość trasy:)


http://www.bikemap.net/route/2606445

Orbitrek, bo cały czas leje. Spokojnie + trochę „przepalenia”. Jak jutro tak będzie napierniczać wodą z nieba to jednak odpuszczę Równicę.

Trening godzinny. Na Centurionie, bo kropiło i w ogóle było mokro. Ale za to bezwietrznie. Tlen, a do tego trzy króciutkie interwały w schemacie jak poprzednio. Heh, interwały na góralu... ile energii marnuje uginanie się amortyzatora przy ponad 40 km/h:)


Jutro przerwa.

Jedlina. Głównie tlen + 4 krótkie interwały (1:30/3:00).


Naturalnie dzień bez napierdalania wiatrem po ryju jest dniem straconym. Czuję się jak na wakacjach w Gdańsku.

Pętla Wola. Tlen + 5 króciutkich interwałów (1:30/3:00).


Zimno i paskudnie. Gdzie ta wiosna?!?

Dziś symulacja. Postanowiłem przed Równicą poćwiczyć trochę długie podjazdy, więc umówiłem się z Adamem i pojechaliśmy samochodem za Kęty, skąd ruszyliśmy – już rowerami – do Międzybrodzia Żywieckiego. Trasa trochę się wydłużyła, bo okazało się, że most nad Jeziorem Międzybrodzkim jest zamknięty i trzeba jechać przez zaporę w Tresnej. Około 300-metrowy zjazd z zapory brukiem daje nam przedsmak kostki na zjeździe do Jaszowca... czy aby na pewno chcę jechać Równicę?!?


Z Międzybrodzia 2 razy podjazd na Żar - po pierwszym zjeździe tylko chwila na pożywienie i znów podjazd. Oba razy poszły gładko, bez zmęczenia, za pierwszym razem wykręciłem czas do korony zbiornika 25:07, nowy rekord, ale należy dodać kilkadziesiąt sekund, bo zawsze liczyłem czas od mostu. Tak czy siak, rekord z czerwca 2013 poprawiony o co najmniej minutę. Jestem w dobrej formie:)

Wiało jak cholera, więc żeby było spokojnie musiałem chować się w lasach. Poza tym jazda szosówką o 16 w piątek nie należy do przyjemnych, ruch na głównych drogach jak pieron.

Świerczyniec, Bojszowy, Bieruń Stary.  Regeneracja.

Symulacja, pętla Łaziska. Dziś znacznie lepiej niż ostatnio mimo tego, że miałem wyjątkowego pecha do czerwonych świateł. Stałem też na przejeździe kolejowym w Mikołowie i trochę straciłem, wlokąc się potem za samochodami. Mimo tego średnia z rundy wyższa o 0,5 km/h. Jestem pewien, że 34 km/h jest w zasięgu ręki.


Dane z rundy:
Dystans: 32,39 (lol, dokładnie tyle samo co ostatnio)
Czas: 57:39
V śr: 33,6 km/h

Nietypowo, bo na góralu. Las żwakowski, Wyry, Gostyń, Paprocany i do dom. Głupio w tym lesie, nierówno, ciężko jechać równomiernym tempem. Ale ładnie ptaszki śpiewały.