Praca.

Praca i powrót.

Wracając ścieżką rowerową wzdłuż Bielskiej (na wysokości szkoły ZEGu) szykowałem się do wyprzedzenia jakiegoś dziadka. Z 50 metrów przed miejscem, w którym ścieżka przecina Hierowskego, dziadek zjeżdża do lewej. Pomyślałem, że będzie przechodził przez Bielską - za skrzyżowaniem jest przejście. Jestem może 2 m od niego, a dziadu nagle skręca w prawo, w Hierowskiego. No to ja po hamplach i w lewo. Wziął zakręt jakby autobus przegubowy prowadził. Oczywiście nie raczył spojrzeć do tyłu.
Jechałem Magnumem, którym jeżdżę dość wolno. Inaczej walnąłbym w jego bok jak nic, a to mogłoby się niedobrze skończyć.

Rano z autem do mechanika, potem po auto. Po żonę do pracy i z powrotem (jakieś 5 km w obie strony) jechałem 25 minut - ten dystans na rowerze pokonuję w 12 – 14 minut. Jakże ułomnym środkiem komunikacji miejskiej samochód jest.

Później na niemiecki und zurück. Dziś już wieje konkretnie, w nocy ma być poniżej zera. Ciekawe kiedy spadnie śnieg.

Praca i na zakupy do Satana. Saturna znaczy.

Praca - wracając do domu wydłużyłem sobie nieco drogę i objechałem Park Północny (ten ze stawami i kaczkami).

Później na niemiecki. Wracając zrobiłem sobie „klasyczną” pętlę Park Paprocański-Żwaków PKP. W mieście było ciepło, aż się zgrzałem, ale gdy wjechałem do Żwakowa od razu zaczęły mi marznąć stopy - najdokładniejszy czujnik temperatury. Nagle zrobiło się zimniej chyba o 5 stopni. Z powrotem to samo - wyjazd ze Żwakowa i od razu cieplej. Dziwne.

Na ścieżce rowerowej przy os. „L” ktoś zrobił ognisko z suchych liści. Gdy wracałem jakieś 5 - 7 minut później straż pożarna dogaszała resztki ognia. Może dlatego to ocieplenie?

Na niemiecki. Dystans porażający, ale nie nabijałem dodatkowych kilometrów wracając, bo spieszyło mi się do domu, a poza tym jechałem w tak gęstej mgle, że hej.

Sprawunki rozmaite.

Praca.

Do roboty w trybie ekspresowym i najkrótszą drogą, bo pracowałem dziś w domu, a zapomniałem wczoraj zabrać Bardzo Ważne Dane. Tak, w jedną stronę mam 2,2 km :)

Do pracy i z powrotem. Centurionem, bo akurat miał założone błotniki, a było trochę mokro.

Ponieważ ostatnio sporo jeżdżę po mieście, czasem spotykam się z różnymi niewytłumaczalnie głupimi zachowaniami kierowców samochodów - szczególnie w intensywnym ruchu. Np. dziś: wjeżdżam sobie na rondo (przez które przejeżdżam prosto), na którym zaczyna tworzyć się korek. Mimo, że mam pierwszeństwo, z prawej wjeżdża na rondo babka w Citroenie tylko po to, by zatrzymać się za raz po wjechaniu na nie - bo przed nią stały już auta. Tylko jej pomachałem i przejechałem między jej Citroenem, a autem stojącym przed nim. Ale gdybym jechał samochodem, już bym nie mógł zjechać ze skrzyżowania. Pytanie: co chciała tym zyskać?

Dobrze, że się uodporniłem na taką bezmyślność i przestałem reagować...